The Legend of Zelda - The Cursed Stone

The Legend of Zelda: The Cursed Stone



Rozdział 1:
"Dziwny Stwór"


Link obudził się spocony. Zerknął na wielki zegar: była 5:30 rano. Usiłował sobie przypomnieć, co mu się śniło, lecz nie za bardzo mu się to udało. Przypomniał sobie tylko dwa obrazy. Pierwszy był to dziwny niebieskawy kamień, od którego biła niebieskawa poświata. Drugi obraz przedstawiał Hyliana jadącego na Eponie, jego koniu. Okolicy nie mógł rozpoznać. W końcu zaniechał prób, ubrał się i postanowił coś zjeść.
Po zjedzeniu śniadania wyszedł z domku. W padoku drzemała Epona. Link obudził ją ostrożnie, nakarmił ją i napoił, po czym postanowił, że odwiedzi księżniczkę Zeldę i opowie jej o swoim śnie. Wskoczył na Eponę, zastanowił się chwilę, zeskoczył i wrócił do domku. Chwycił miecz, tarczę i okarynę.
-Mogą mi być potrzebne, mam złe przeczucia.-pomyślał Link.
Wrócił do Epony i ruszył do wyjścia z lasu.
-Link!
Hylian natychmiast zatrzymał Eponę i obrócił się.
-A, witaj Saria!
-Dokąd się wybierasz?
-Jadę do zamku Hyrule, muszę się czegoś dowiedzieć.
-No to cię nie zatrzymuje. Do zobaczenia.
-Narazie!
Zwrócił głowę do przodu i wyjechał z lasu.
-Stać, kto idzie?!
-Link!
-A to ty! Możesz jechać.
Link jechał dziedzińcem zamku na Eponie, aż do ogrodu księżniczki.
-Link! Jak miło cię widzieć!-zawołała księżniczka, odbiegajšc od rzeczki.-Co cię sprowadza?
-Miałem dziwny sen... Niewiele z niego pamiętam... Jedynie niebieskawy kamień i mnie jadącego na Eponie.
-??? Miałeś taki sen?-Zelda zamyśliła się-Wiesz, miałam podobny. Też był w nim kamień, ale reszty nie pamiętam. Tylko jakąś grotę ze znakiem Hyrule-Triforcem...
Nagle rozległ się pisk, a nad ogrodem pojawił się cień.
-Aaa, co to?!-wystraszyła się Zelda
Link wyciągnął miecz i tarczę przygotowując się do obrony. Z nieba zlatywał jakiś stwór podobny do Harpii. Błyskawicznie, zanim Link zdążył zareagować, chwycił Zeldę i wydał pisk, z którego dało wyróżnić się tylko jedno słowo: "Grenil". Stworzenie odleciało tak szybko jak się pojawiło.
-Zelda!!!-krzyczał Link...




Rozdział 2:
"Przeklęty Kamień"


Link padł na kolana. Nie wiedział co robić. Nagle zza pazuchy wypadła mu Okaryna Czasu.
-Okaryna...-pomyślał Link-No tak!
Chwycił okarynę, przyłożył ją do ust i zagrał znaną mu dobrze melodię. Kołysankę Zeldy...
Nagle w jego głowie odezwał się głos.
-Link... Słyszysz mnie?
-Zelda?-powiedział Link rozglądając się dookoła.
-To ja... Mówię do Ciebie za pomocą telepatii. Potwór, który mnie porwał pozostawił mnie w grocie z mojego snu. Był tam jakiś człowiek, chyba, bo głos miał nieludzki. To chyba on jest tym całym Grenilem, bo stwór zwracał się do niego tymi słowami. Ale tylko tyle mogę ci powiedzieć bo właśnie wraca. Do usłyszenia.
-Postaram się jak najszybciej Cię odnaleść. Narazie.-pożegnał się Link.
Zaczął się zastanawiać, co robić dalej. Nie wiedział od czego zacząć. W głowie zaświtała mu nagle jedna myśl: Saria. Sięgnął po okarynę kolejny raz i zagrał Pieśń Sarii.
-Link, czy to ty?-natychmiast odezwał się głos Sarii.
-Tak, to ja-odpowiedział Link-czy mogłabyś być za chwilę na Leśnej Polanie w Zaginionym Lesie?
-Ależ tak, będę tam za chwilkę.
Raz jeszcze przyłożył okarynę do ust i zagrał Minuet Lasu. Chwilę później stał na Leśnej Polanie pod Świątynią Lasu. Naprzeciw niego stała już Saria.
-Cóż to za sprawa?-zapytała.
-Zelda została porwana...
-Przez kogo??
-Nie wiem, ale to co? przypominało Harpię. Rozmawiałem z księżniczką telepatycznie i powiedziała, że oprócz tego potwora w spisku, bo uważa, że to właśnie jakiś spisek, jest coś podobnego do człowieka, Hyliana.
-Dziwna sprawa... I nie wiesz nic więcej?
-Nie...
Nastąpiła cisza, nikt nie wiedział co powiedzieć.
-WIEM!-krzyknęła nagle Saria-Mędrcy coś poradzą!
-Co?
-Mędrcy z przyszłości, ci którzy podarowali ci medaliony, zresztą jestem jednym z mędrców.
-OK. Powędruję do przyszłości, i porozmawiam z mędrcami. Wracajmy szybko do Lasu Kokiri.
-Nie idziesz prosto do zamku?
-Nie, muszę coś jeszcze zabrać...
Po powrocie do Lasu Link zabrał cały swój epkwipunek.
-Nigdy nie wiadomo co może na mnie czychać.
Zagrał na okarynie Preludium Światła, co przeniosło go do Świątyni Czasu. Natychmiast skierował się do komnaty, w której spoczywał Miecz Mistrza. Wejście było zamknięte.
-Dobrze zrobiłem zabierając wszystkie zdobyte rzeczy. Wyciągnął trzy Kamienie Spirytualne, które uniosły się nad piedestałem. Zagrał na Okarynie Czasu Pieśń Czasu, a wrota otworzyły się. Podbiegł do miecza i wyciągnął go. Wokół rozbłysło światło. Link zmaknął oczy. Gdy je otworzył był już w Komnacie Mędrców.
-Link!
-Ahh, witaj Rauru.-przywitał się Link.
-Nic się nie zmieniłeś. Z czym przybywasz?-zapytał Mędrzec Światła.
-Księżniczka Zelda z mojego czasu została porwana.
-Niemożliwe! Kto się ośmielił?
-Nie kto lecz co...
Link opowiedział Rauru o wszystkim.
-Hmmm... Musimy się namyślić co robić dalej.-powiedział po wysłuchaniu opowieści Linka mędrzec-Mędrcy, przybywajcie!!!
Z podestów wyłoniło się 5 postaci: Saria, Darunia, Ruto, Impa i Nabooru.
-Witajcie!-zaczął Link
-Sprawa jest poważna...-powiedział na powitanie Rauru.-Zelda z czasu Linka została porwana.
-Co??
-Nie może być...
-Niestety to prawda. A podejrzewam co jest tego przyczyną... Przeklęty Kamień!
Zapanowała głucha cisza. Pierwsza odezwała się Nabooru.
-Ty... ty chyba żartujesz...
-Nie. Mówię całkiem poważnie.
-A cóż to takiego ten Przeklęty Kamień?-spytał Link
-Jest to kamień, w którym zawarta jest dusza potwora, który pojawił się tu na krótko po pokonaniu Ganona.
-Potwór?
-Dokładniej Dorino. Potwór silniejszy od Ganona. On był pod jego rozkazami. Gdy usłyszał o śmierci podwładnego, który miał zapanować nad światem ,a potem władzę przekazać jemu, rozwścieczył się. Jednak po wyjściu z ukrycia potrzebował czasu, aby jego siły osiągnęły maksimum. Zareagowaliśmy natychmiast. Ujęliśmy go w magiczny kamień, który nazwaliśmy Przeklętym i wysłaliśmy go w przeszłość myśląc, że nikt nie będzie go tam szukał, a nawet jeżeli, to ty tam byłeś...
-Ale ktoś porwał Zeldę więc kamień jest w niebezpieczeństwie, tak?-zapytał Link
-Tak i twoim zadaniem jest go chronić.



Rozdział 3:
"Borush"


Minęło 30 minut spekulacji.
-A więc powtórzę jeszcze raz: Musisz dowiedzieć się dwóch rzeczy. Gdzie jest Przeklęty Kamień i gdzie jest Zelda. Wiem, że nie będzie to proste, ale wierzymy, że uda ci się. A teraz ruszaj. Musisz jak najszybciej wypełnić zadanie. Powodzenia.
Chwilę później Link wybiegał już ze Świątyni Czasu. Za bramą zamku stała już Epona. Link dosiadł jej i ruszył pędem w stronę Lasu Kokiri. Gdy dotarł na miejsce wbiegł do domu i zatrzymał się. Nie wiedział co robić dalej. Usiadł na łóżku i postanowił pomyśleć chwilę. Przeczesywał swoje wspomnienia z wyprawy w poszukiwaniu Duchowych Kamieni, a następnie medalionów. Zatzymał się na pierwszej ze Świątyń - Leśnej. Gdy z niej wyszedł pojawiła się sadzonka Drzewa Deku.
-To było dwa lata temu!-powiedział na głos-Drzewo ma wielką moc, na pewno już urosło...
Chwycił Okarynę Czasu, zagrał Preludium Światła, pobiegł do Miecz Mistrzów i wyciągnął go. Przeniósł się w czasie o 7 lat w przód. Schował miecz i ruszył do wyjścia ze Świątyni Czasu. Gdy wybiegł na Rynek zdziwił się. Był pusty. Ale poza tym nic się nie zmieniło. Najwidoczniej wszyscy ludzie siedzieli w domach. Ale nie miał czasu, aby się nad tym dłużej zastanawiać. Wybiegł na Pole Hyrule. Zagrał na okarynie Pieśn Epony, i dosiadł jej gdy przybiegła. Ruszył w stronę Lasu Kokiri. Nagle zaczęło się ściemniać.
-Link!-odezwał się Rauru-Odpowiedz!
-Co się dzieje?-spytał Hylian
-W tym problem, że nie mam pojęcia. Gdzie zmierzasz?
-Do Wielkiego Drzewa Deku, ono może coś wiedzieć.
-A więc powodzenia.
Link ruszył dalej. Wjechał do Lasu Kokiri i pogalopował w stronę łaki. Gdy dojechał nad jeziorko zatrzymał Eponę.
-Zaczekaj tu na mnie.-powiedział zeskakując z niej.
Puścił się pędem w stronę Drzewa Deku.
-Witaj, Wielkie Drzewo.-przywitał, wcale nie bezpodstawnie, bo rzeczywiście sadzonka już urosła.
-Link?-Drzewo otworzyło oczy-Ahh, witaj, witaj. Co cię tu sprowadza?
Link opowiedział wszystko.
-Dobrze zrobiłeś przychodząc do mnie. Nie znam wszak dokładnego miejsca pobytu Kamienia bądź księżniczki Zeldy. Mam jednak kilka wskazówek. Wejdź za mnie. Przy jednym z moich korzeni rośnie pewna roślina. Urwij jeden jej liść i daj go mi.
Link zrobił, co mu kazano. Podał liść drzewu.
-Za godzinkę coś ci dam. Narazie jesteś wolny.-powiedziało Drzewo Deku
-W takim razie utnę sobie krótką drzemkę. Długo nie spałem.
Ułożył się na ziemi i natychmiast zasnął.
-Link! Gotowe!-obudziło go Drzewo Deku
-C...co? Już?-Link wstał
-To dla ciebie.-drzewo podało mu brązowy, świecący bumerang ze szmaragdem na środku-stworzyłem go z połączenia liścia, który mi dałeś i odrobiny mojej kory.Szmaragd natomiast leżał tu niedaleko w trawie. Ten bumerang jest silniejszy od starego, ale będzie ci zabierał trochę magii. Jako dorsły możesz go po prostu nosić, ale jako dzieciak możesz nim walczyć. Jednak w obu twoich postaciach szmaragd będzie świecił, kiedy będziesz zbliżał się do Przeklętego Kamienia bądź do jakiegoś silnego źródła mocy. A teraz ruszaj, nie ma czasu do stracenia.
-Dziekuję Wielkie Drzewo Deku.-podziękował Link.
15 minut później wskakiwał na Eponę przed swoim domem. Gdy tylko wyjechał z lasu wyciągnął swój nowy bumerang. Szmaragd świecił! Link począł się rozglądać, lecz nie zobaczył nigdzie żadnego kamienia. Nagle rozległ się znajomy pisk, a chwilę później odezwał się głos.
-Witaj Link!-był to Harpio-podobny stwór, który porwał Zeldę.-Pozwól, że się przedstawię. Jestem Borush. Prawa ręka Murbuka, dowódcy I oddziału demonów Dorino.
Link zamarł. Z Borusha promieniowała energia, która nie pozwalała Hylianowi się ruszyć.



Rozdział 4:
"Czas się dopełnił"


-Jestem stracony-pomyślał Link-pozostaje mi tylko czekać na koniec... Nie mam szans z tak potężnym przeciwnikiem.
-Widzę, że drżysz-zaszydził Borush-Ty, potężny Link, pogromca Ganondorfa? Hahahaha...kto by się spodziewał?
Zawiał mroźny wiatr, niebo się zachmurzyło. Borush okazał zainteresowanie tą nagłą zmianą pogody, w przeciwieństwie do Linka, wciąż sparaliżowanego przez strach. Skrzydła harpii nagle rozwinęły się.
-Masz szczęście, Link, twój czas jeszcze nie nadszedł, wzywa mnie Murbuk. Nakazał narazie zostawić cię w spokoju. Ciesz się!-mówiąc to Borush wzbił się w powietrze-Jest tylko jedno ale! Jeśli będziesz usiłował nas odnaleźć, albo coś kombinować, zginiesz natychmiast, lecz jeśli będziesz spokojny i zapomnisz o nas, to może pożyjesz jeszcze kilka dni... Bowiem nadciąga nasza godzina, po tylu latach oczekiwania nareszcie dopełni się plan Murbuka. Dorino będzie wolny, a tą krainę zaleje plaga naszych wojsk!
Po tych słowach demon odleciał. Link padł na kolana, zlany potem, wciąż nie miał dość sił, by wstać. W myślach rozważał słowa Borusha. Dorino powróci? Czyli Zelda się w końcu złamała i Kamień jest w ich rękach? Musiał się tego dowiedzieć, może nie było jeszcze za późno by zapobiec powrotowi Dorino... A nawet jeśli było, to zawsze można było cofnąć się w czasie, lecz czy wtedy Link będzie posiadał tak dużo mocy, by podołać zadaniu?
-Pierwsze co muszę zrobić, to dowiedzieć się, gdzie jest przetrzymywana Zelda i zlokalizować kamień...-myślał-bardzo prawdopodobne, że znajdują się w jednym miejscu. Lecz gdzie zacząć szukać? Chyba pierwszy raz czuję się tak bezradny... Najlepiej skonsultować się z mędrcami.
Rozglądnął się dokoła. Epony nigdzie nie było, prawdopodbnie wystraszyła się Borusha i uciekła, zagrał więc na okarynie, lecz Epona nie przybywała.
-Co się dzieje?-zerknął na okarynę i zrozumiał. Była pęknięta...-Nie...Po prostu wspaniale, zostałem bez Epony i okaryny.
Udał się więc pieszo do zamku Hyrule, do Świątyni Czasu i przeniósł się do Komnaty Mędrców. Opowiedział całe zajście i pokazał im swój nowy bumerang.
-Całkiem przydatna zabawka-zauważył Darunia-Myślę, że może nam bardzo pomóc.
-Pod warunkiem, że jakimś cudem Link znajdzie się blisko Kamienia... A ja w cuda nie wierzę-rzekła Ruto
-Link, posłuchaj, Dorino ukrywał się przed klęską Ganona w nadmorskich jaskiniach na pograniczu Hyrule, na samym południu pasma górskiego Valen Muel. Myślę, że tam najlepiej byłoby rozpocząć poszukiwania.-mówił Rauru-Podejrzewam, że właśnie tam została uprowadzona księżniczka Zelda. Nic więcej nie mogę ci doradzić. Ruszaj jak najprędzej. Czas gra na naszą niekorzyść. Powodzenia!
Nie mówiąc nic Link zamierzał opuścić komnatę, gdy nagle Rauru zbladł.
-Złe wieści! W Hyrule dzieje się coś niedobrego! Link, jak dawno spotkałeś tą harpię?
-Myślę, że jakieś 7 godzin temu...
-Więc...jak...jak to możliwe?
-Ale co się dzieje?!
-Zaczęło się...-mówiąc to Rauru miał wzrok bardzo nieprzytomny a ręce zaciśnięte w pięści-Hyrule zalewa fala...fala wojsk Dorino...
Ta wiadomość ścięła wszystkich z nóg. Stali tak bez ruchu nie wiedząc co powiedzieć, co uczynić, bo cóż mogli wskurać przeciw takiej potędze?
-Chyba już teraz nic nie zrobimy, bo nie pokonamy Dorino w otwartej walce...Link ledwo poradził sobie z Ganonem, a Dorino jest wielokrotnie silniejszy.
-Owszem...teraz nie-powiedział Link-ale 7 lat wcześniej wciąż mogę coś wskurać! Wytłumacz mi, proszę, jak dotrzeć do tych jaskiń!



Rozdział 5: "W potrzasku"


Link cofnął się w czasie i wybiegł ze światyni. Zerknął na bumerang - nie wskazywał bliskości mocy. Zgodnie z wskazówkami miał udać się nad Jezioro Hylia, przeprawić przez nie i odnaleźć jakąś łatwą ścieżkę przez wzgórza. Po dwóch godzinach stał mokry przed linią wzgórz, za którymi górowało Valen Muel. Nie znalazł jednak dogodnej ścieżki na drugą stronę, wszędzie było zbyt stromo. Uparcie usiłował przedostać się do gór lecz próby były bezowocne. Nie był w stanie wspiąć się nawet na najniższe ze wzgórz. Miał już zawracać w głąb Hyrule gdy nagle usłyszał łopot skrzydeł. Przeraził się, że to Borush strzeże wejścia do kryjówki Dorino, lecz na szczęście nie był to on.
-Link, dawno cię nie widziałem, urosłeś przez te dwa lata!
-Kaepora!-Link rozpoznał znajomą sowę
-Widzę, że chyba masz problem?
-Chcę sie wspiąć na...
-A w jakimż to celu dążysz do gór Valen Muel?-przerwał mu Kaepora
-Ja...Muszę coś odnaleźć-odparł zaskoczony Link
-W takim razie pomogę ci przedostać się na drugą stronę wzgórz, chwyć moje szpony.
Link złapał sowę za szpony i uniósł się razem z nią w powietrze. Poszybowali nad wzgórzami i Kaepora postawił go gładko na ziemi.
-Bardzo ci dziękuję, mam u ciebie dług wdzięczności.
-Dobra dobra, pędź już, może zaczekam tu na ciebie? Tą stroną też się nie wydostaniesz...
Link ruszył przed siebie, wędrował górskimi ścieżkami i gzymsami, powtarzając w myślach wskazówki Rauru i zerkając co chwilę na bumerang. W pewnym momencie klejnot począł świecić bladym światłem.
-Chyba się zbliżam-mruknął Link-a powoli traciłem nadzieję.
Parł wciąż przed siebie, a poświata wokół bumerangu stawała się coraz bardziej intensywna. Pełen nadziei bohater przyspieszył kroku, gdy nagle gzyms na którym był pękł i Link runął w dół razem z nim. Upadek nie był na szczęście długi. Wstał, otrzepał się i rozglądnął dokoła. Omal nie krzyknął z radości. Przed nim rozpościerał się wylot jaskini. Bumerang świecił mocno. Wszedł do środka, lecz niespodziewanie szmaragd zgasł. Trochę zdziwiony Link zaczął iść do przodu. Robiło się coraz ciemniej, a klejnot wciąż nie okazywał oznak mocy. Wyjął patyk Deku i zapalił go Ogniem Din. Blask odsłonił kilka korytarzy. Link był więc pewien iż dotarł do celu podróży - systemu jaskiń, dawnej kryjówki Dorino. Jednak po tym spotkał go wielki zawód. Przeszukał cały system jaskiń, lecz nie znalazł nic oprócz kilku hord nietoperzy. Z niemała trudnością odnalazł drogę na powierzchnię. Ściemniło się już. Link przegryzł co miał przy sobie. Od kiedy był na zewnątrz jaskiń bumerang znów świecił. Ruszył w drogę powrotną by skonsultować się z Mędrcami. Nim dotarł do krańca Valen Muel zaczęło świtać.
-Kaepora!-krzyknął Link
-Jestem tu, jestem...-sowa zleciała ze szczytu nieopodal-myślałem już, że spadłeś w jakąś przepaść. Wyglądasz na zmartwionego...nie znalazłeś, czego szukałeś?
-Nie...i nie bardzo wiem co teraz robić.
Przedostali się spowrotem nad jezioro. Gdy Link dotarł do zamku brama była jeszcze zamknięta.
-Chyba będę musiał poczekać aż podniosą...Aaa!
Nim skończył mówić coś uderzyło go z impetem w plecy. Padł na ziemię, bumerang wysunął mu się zza pasa. Świecił mocno, lecz nie tak jak ostatnio. Link chwycił go, zerwał się na nogi i obrócił. Przed nim stał Borush. -No,no,no...Znowu się spotykamy, chłopcze...
-Borush!
Harpia zrobiła dziwną minę.
-Znasz me imię? Więc nie muszę ci się przedstawiać. Ciekawi mnie tylko skąd wiesz jak mnie zwą...
Link nagle zrozumiał. Spotkał Borusha w przyszłości, więc wiedział jak ma na imię. Borush natomiast nie miał pojęcia o tamtym spotkaniu, on dopiero spotka dorosłego Linka...jeśli nie zabije go tu i teraz.
-W każdym razie-odezwał się demon-ja nie wiem jak się nazywasz i nie obchodzi mnie to. Wystarczy, że wiem co mam zrobić. Mam sprawić byś zapomniał o porwaniu księżniczki.
W tym momencie brama poczęła się podnosić. Nie namyślając się długo Link cisnął w ziemię orzechem Deku i pobiegł w stronę zamku.
-Moje oczy! Ty gówniarzu!-krzyczała Harpia-Niech cię tylko dorwę!
Link biegł ile sił w nogach, dobiegł do Świątyni Czasu i wbiegł do komnaty z mieczem. Nim jednak dotarł do piedestału demon dogonił go. W ostatniej chwili Link rzucił się do przodu i w locie szarpnął za miecz. Był bezpieczny...przynajmniej narazie. Przeniósł się do Komnaty Mędrców.
-Rauru! Jaskinie były puste, a teraz ledwo umknąłem przed Borushem!-wykrzyczał jednym tchem
-Puste? To niedobrze...-odparł Rauru
-Myślę jednak, że Borush w mojej teraźniejszości jest słabszy niż teraz. Klejnot świecił słabiej a mnie nie sparaliżował strach.
-W takim razie mimo niebezpieczeństwa musisz wrócić do swego czasu i kontynuować poszukiwania. Obie epoki są teraz niebezpieczne, lecz teraz sprawa jest beznadziejna.
-Wrócę więc...ale lepiej odczekam chwilę by Borush wycofał się ze Świątyni.
Link odczekał kilka godzin.
-Wierzymy w ciebie-rzucił na pożegnanie Rauru-tylko ty możesz podołać zadaniu.
Po powrocie do Świątyni Link nie puścił miecza. Rozglądnął się wkoło i nie dostrzegając śladów demona zostawił miecz w spokoju i skierował się do wyjścia. Nie zaszedł jednak daleko nim usłyszał szyderczy śmiech.
-Nie wiem jak to zrobiłeś, ale więcej już tego nie zrobisz!
Obrócił się gwałtownie tylko po to by ujrzeć Borusha wyłaniającego się z nicości. Harpia stanęła za piedestałem i nie patrzyła na Linka, lecz na Miecz Mistrzów. Nim Link zdążył zdążył zareagować demon chwycił rękojeść świętej broni i pociągnął w górę. Borusha otoczyła niebieska poświata i zniknął razem z mieczem. Link padł na kolana. Utknął w teraźniejszości, nie miał kontaktu z Mędrcami i nie wiedział co robić...Był w potrzasku...



Crono
Komentarze
#1 | Helias dnia 30/07/2008
Ja tu widzę wiele błędów. Pierwszym i najważniejszym jest to, że Link poszedł do świątyni i wyjął miecz - nigdy by tego nie zrobił, gdyby nie otrzymał takiego zalecenia od kogoś mądrzejszego - co najmniej od Zeldy, a już na pewno nie zrobiłby tego, gdyby zagrażał mu przeciwnik silniejszy od Gandalfa - z trudem pokonał Gandalfa, a silniejszy przeciwnik, również może wykorzystać szansę, którą wykorzystał Gandalf, tym razem na dobre przejmując władzę, więc jeżeli już by to zrobił, to raczej wtedy, kiedy nie spodziewałby się żadnego zagrożenia, chociaż wtedy nie byłoby uzasadnienia, więc Link po prostu na pewno tego miecza nie wyjmie. Po drugie, jeśli piszesz opowiadanie, to zwróć uwagę na bumerang - dlaczego dorosły link nie może go używać? Wiem, że w grze tak było, ale w opowiadaniu lepiej żebyś napisał\a, że uważał to za lekko dziecinne i dlatego go nie używał. Miałem wątpliwości co do sensu czekania w przyszłości, ale okazało się, że akurat tutaj masz rację.Grin
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.